Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Kraszewski o Starym Mieście

W 1863 roku, pod wpływem gorących jeszcze wtedy wydarzeń powstania styczniowego, Józef Ignacy Kraszewski machnął obrazek pod tytułem Dziecię Starego Miasta — powieść niezbyt może ambitną, bo nadto publicystyczną i schematyczną, ale i na tyle przesyconą warszawskością, że warto mimo wszystko sięgnąć. Krótki tylko fragment o rynku:

Wokół rynku Starego Miasta stoją jeszcze kamienice staruszki, pamiętające dawne dzieje, a w nich tuli się ludność, która starym wierna jest cnotom.

Mimo ruchliwości mieszkańców Warszawy, chętnie się z manatkami przesiedlających co kwartał (a nuż tam gdzie będzie lepiej?), Stare Miasto ma swoją ludność, która się z niego nie rusza i żyć by gdzie indziej nie potrafiła.

Szczególniej niewiasty tutejsze już na Krakowskim Przedmieściu czują się na obczyźnie. Jak górale do swych śnieżnych szczytów, tak staromiejscy ludzie przywięzują się do tych sczerniałych kamieniczek; i gdy z nich na świat wynijdą, czuć zaraz, że tam wyrośli. Życie ich, obyczaj, mowa, wszystko namaszczone starą wonią przeszłości.

Sławna owa przekupka Starego Miasta łaje straszliwie, ale zobacz ją, gdy strapione dziecię pociesza! Łzy też jej leją się po twarzy strumieniem i gotowa niezdarnemu łobuzowi wymierzyć policzek upomnienia, nie szczędzący zębów, ale pewnie po cichu odda ostatni grosz dla miłości Bożej.

Zdaje się, że te mury, do których tyle przylgnęło pamiątek, co wykołysały tyle pokoleń pracowitych, i nad kolebką dzisiejszego wyszeptały tajemniczą modlitwę, która je utrzymała na drodze miłości i prawdy.

13 XI 2013 # # #

Albert Potocki, «Do Kraszewskiego»

Z Moich wspomnień o życiu towarzyskim w Warszawie pisarki Pauliny Wilkońskiej:

Nikt jej nie odpowiedział, bo właśnie drzwi otworzono i ukazała się wysoka, barczysta postać w mundurze pułkownika rosyjskiego. […] Wojewodzina wyciągnęła ku niemu rękę, a jedna z pań obok poszepnęła: “Nasz bard, nasz wieszcz, pan Albert Potocki!” Poeta, powieściopisarz, wzięty w młodzieńczym wieku nagle za objawy zbyt gorącego patriotyzmu do wojska jako prosty żołdak. […] Za powrotem od lat podobno niewielu do kraju pan Albert w krótkim czasie na horyzoncie piśmiennictwa naszego zasłynął. Napisał krytykę przekładu niektórych dramatów Szekspira, przez Kefalińskiego (ks. Hołowińskiego), którego Akefalińskim nazwał. Drukował przełożone poezje z języków tureckiego, perskiego itd., itd.

Usiadł przy naszym stole. Wojewodzina zapytała, czyli nic z sobą świeżo stworzonego nie przyniósł. Uśmiechnął się i wyciągnął welinowy arkuszyk.

Do Kraszewskiego — wymówił.
— Wiersz do Kraszewskiego! — powtórzono wkoło i wszystko cisnąć się poczęło.

Poeta przeczytał nam wiersz zgrabny, gładki, napisany z dobrodusznym humorem, w którym przemawia do twórcy Świata i poety, ażeby tak wiele nie pisał.

Jak podaje przypis, wiersz Potockiego nie był nigdy wcześniej drukowany — i do dzisiaj, jak się wydaje, nie znalazł miejsca nigdzie poza pamiętnikiem Pauliny Wilkońskiej, bo w żadnym tomie poezji Potockiego nie zebrano.

Gdy świat młody w poezji barwy się odziewał,
Gdy Homer władał lutnią, gdy Wirgiliusz śpiewał,
Dziesięciu ledwo wieków upłynione dzieje
Dwie światu zdumiałemu dały Epopeje.

Za to, choć zgasły ludy, wśród których powstała,
Język ich wiecznie żyje, jak ich wieszczów chwała.
Nie tak się u nas dzieje, miesiąc nie upłynie,
Już nowa Epopeja w litewskiej krainie!

Wieszczu! Nie bądź okrutnym, zlituj się nad nami,
Wstrzymaj się choć na chwilę z prozą i wierszami.
Patrz, pod Witoloraudą siły się w nas chwieją,
A ty, nieludzki, nową grozisz Epopeją.

Daj się ubłagać, nie bądź współbratem wyrodnym,
Bądź tyle litościwym, ile jesteś płodnym.
Wyznajemy, że jesteś jak olbrzym potężnym,
Lecz bądź tyle łaskawym, ile jesteś mężnym.

Mieliśmy Marewiczów, Bielawskich przed laty,
Jacków i Marcinkowskich dźwigał koń skrzydlaty,
Lecz chociaż jedne z tobą przebiegali szlaki,
Żaden z nich się nam nie dał tak jak ty we znaki.

Mętna Wisła, na wiosnę gdy wystąpi z brzegów,
Zatapia włoście wodą roztopionych śniegów,
Lecz wkrótce, klęsk zadanych rolnikowi syta,
Powraca zawstydzona do swego koryta.

I ty Polskę zalałeś wierszami i prozą,
Sześć par wołów znad Dniepru dzieł twych nie uwiozą,
Lecz choć Polak z Litwinem w twoich wierszach brodzi,
Nowej się muszą jeszcze obawiać powodzi.

Zlituj się, Bóg ci rymów nadgrodzi sowicie,
Ale płyń choć na chwilę w swym własnym korycie,
A jeśli żadna prośba wzruszyć cię nie może,
Wtenczas daj nam, o, daj nam cierpliwości, Boże!

(Chciałbym, ażeby Szabrański miał tyle odwagi na pioruny Kraszewskiego i jemu podobnych, ażeby to wydrukował).

Potocki zmarł na cholerę na Kaukazie między 1847 a 1853 rokiem. Wiersz zatytułowany Pamięci Alberta Szeligi hrabiego Potockiego — pułkownika — zmarłego na Kaukazie poświęcił mu przyjaciel, Cyprian Kamil Norwid:

Mówiłeś “wspomnij!…” — gdy żegnałem Cię —
Niechże Ci będzie lekką ziemi wschodnia:
Ziemia Kaukazu, gdzie lud w błogim śnie,
Gdzie imię “brata” — “gościa” — lub “przechodnia”
Oznacza jednę myśl… nie trzy… nie dwie!…

*
Wieluż? umarło — od spomnianych chwil —
A wielu? Ciebie i mnie zapomniało;
Gdy między grobem Twym, a mną?… świat-mil
Legł — i umarł głos mój, jak Twe ciało:
Choć — ból to równy (jeżeli: Człek jest styl)

*
Lecz ja nuciłem zawdy strojem tym,
Co mało-baczyć śmie na ludzkie głosy —
To stać mię jeszcze i dla Cię na rym,
Którego w ziemię — cień, światłość w niebiosy
Przeszła — — cześć Tobie!… przebaczenie im…

30 IX 2013 # # # # #